Żółte kaczeńce?...
Będzie padać? To nie ma wielkiego znaczenia dla przebiegu pikniku edukacyjnego mazowieckich budowlanych. Już po raz drugi spotkali się oni nad rzeką Krutynią w miejscowości Krutyń.
Wioska ta powstała za wielkiego mistrza krzyżackiego, Fryderyka z Myśnii, około 1500 r. jako obronna stanica myśliwska w puszczy, należącej wówczas do wujostwa siesieńskiego. Stanica Krutyń została później przebudowana na zameczek myśliwski, w którym schronił się w czasie panującej w Prusiech dżumy, Książę Albrecht. Zameczek ten figuruje też na mapie Prus C. Hennenbergera z XVI w. Przebywał tu kilkakrotnie w okresie wojny trzydziestoletniej kurfirst Jerzy Wilhelm. W II połowie XVII w. zameczek stanowił siedzibę nadleśniczego. W trakcie intensywnej eksploatacji puszczy powstało wiele smolarni, bud potażowych. Wówczas to, obok siedziby nadleśniczego powstała niewielka osada, zamieszkała przez drwali, traczy, smolarzy i innych pracowników leśnych. W połowie XVIII w. hutnik Grzegorzewski założył hutę szkła nad rzeką Krutynią, która istniała tylko 25 lat. Nazwano ją Krutyńską Szklarnią, która stanowiła zaczątek późniejszej wsi Stara Ukta.
Osada Krutyń pozostała nadal siedzibą nadleśnictwa i podleśnictwa, liczyła 16 dymów. W pobliżu tej osady istniała wówczas Krutyńska Karczma z 1 dymem, a dalej w dół rzeki Krutyński Piecek z 3 dymami. W roku 1818 osada Krutyń liczyła już 27dymów i 151 mieszkańców. Wieś Krutyń w roku 1939 liczyła 436 mieszkańców. We wsi Krutyń mieszkał Karol Małłek (1898-1969) mazurski pisarz i badacz folkloru, który zanotował wiele zwyczajów związanych z dożynkami i mazurską "jutrznią na gody", odpowiednikiem ogólnopolskich jasełek. Małłek jest autorem powieści "Dąb nad Mukrem" i "2 Mazur do Verdun".
Od piątku do niedzieli będzie mnóstwo zajęć i wrażeń. Pierwsi gości dotarli do Ośrodka „Mazur-Syrenka” tuż przed godziną 17-tą. Po zakwaterowaniu i kolacji wszyscy wyruszają na rekonesans po uroczej wiosce Krutyń. Wieczorem odbywa się ostatnia odprawa. Wszyscy otrzymują czarny t-shirt świadczący o udziale w kampanii Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa i Zdrowia w Pracy (EU-OSHA) oraz okolicznościową żółtą, niczym kwiat wodnego kaczeńca, czapeczkę. Już każdy wie dokładnie co będzie się działo w sobotę i w niedzielę. Rozpoczynamy rano, jak na budowie. W sobotę o godzinie 9-tej wystartował II Międzynarodowy Spływ Kajakowy Budowlanych „Krutynia, 5-7 sierpnia 2011”. W spływie uczestniczy 5-cio-osobowa reprezentacja środowiska technicznego z Wilna. Wodowanie odbywa się wprost z pomostu ośrodka. Sygnał do startu wydają komendanci spływu.


Ruszyliśmy. Dla nabrania wprawy przepływamy 3 km „pod prąd” do jeziora Krutyńskiego. Pod kajakiem piękne kamienno-żwirowe dno z porostami, widoczną gąbką słodkowodną i krasnorostem, rybami. A nad kajakiem … słoneczko wyglądające zza pojawiających się chmur. Nie pada. Mamy jeszcze sporo siły. Wszyscy wiosłują w różnym rytmie. Nie szczędzą sił. Niektórym kajakom nie udało się wyhamować i w tym ferworze docierają nawet do przenoski przy jeziorze Mokrym. Pojawia się mżawka ale taki drobiazg nikomu nie przeszkadza. W końcu udało się zebrać wszystkich przy miejscy wypływania rzeki z jeziora Krutyńskiego. Teraz płyniemy „z prądem”. Podziwiamy małe regularne bystrza, nieznaczne progi, łagodne zakręty, mielizny i ławice. Jest malowniczo, ale miejscami gęsto od turystów-kajakarzy i płaskodennych łodzi popychanych przez miejscowych flisaków. Wokół słychać rozmowy i nawoływania po angielsku, niemiecku, litewsku, po … . Jesteśmy chyba w najpiękniejszej części szlaku wodnego wijącego się pomiędzy Krutynią i Ukty. Szlak wodny Krutyni, nazywany także Krutyńską Strugą, rozpoczyna się na Pojezierzu Mrągowskim. Z Równiny Mazurskiej rzeka wpływa w piękne tereny Krainy Wielkich Jezior Mazurskich. Krutynia jest chyba najbardziej znaną i najpiękniejszą nizinną rzeką w Polsce. Tu dopiero widać z kajaka ogromną różnorodność i zmienność mijanych krajobrazów. Obrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie. Początkowo Krutynia płynie wśród morenowych wzniesień, dalej – po równinie sandrowej, porośniętej rozległymi lasami. Rzeka mija wiele wiosek, meandrując pośród podmokłych lasów i łąk. W dużej części szlak prowadzi przez teren Mazurskiego Parku Krajobrazowego i obszar kilku rezerwatów, co daje niepowtarzalną możliwość obserwacji bogatej flory i fauny. Płynęliśmy szybko i może dlatego nie widzieliśmy wśród pięknych lasów sosnowych i olchowych występujących tu wielu gatunków zwierząt: jeleni, łosi, dzików, bobrów, wilków, rysiów i wydr. Jeszcze trudniej było dostrzec bieliki, orliki krzykliwe, puchacze, bociany czarne, żurawie i zimorodki. Płynęliśmy najatrakcyjniejszym odcinkiem szlaku wodnego Krutyni. Szlak wodny Krutyni to ciąg jezior połączonych strugami. Krutynia przybiera różne nazwy, zmieniające się po wypłynięciu rzeki z kolejnych jezior, m.in.: Sobiepanka (za Jez. Lampasz), Grabówka (za Jez. Kujno), Dąbrówka (za Jez. Białym), Gancka Struga (za Jez. Gant), Babięcka Struga (od połączenia z Babiętą), Zyzdrojowa Struga (za jez. Zyzdrój Mały), Spychowska Struga (za Jez. Spychowskim), Czarna Struga lub Czarna Rzeka (za Jez. Gardyńskim). A teraz trochę liczb: długość rzeki 99,9 km, długość szlaku 140,4 km, spadek na szlaku - w górnym biegu 1,5 ‰, w dolnym biegu 0,2 ‰, średni roczny przepływ - w dolnym biegu 4,25 m³/s. Płynęliśmy od rezerwatu „Krutynia” najdłuższym odcinkiem rzecznym na tym szlaku wodnym. Rzeka, wypływając z jez. Krutyńskiego płynęła razem z nami wzdłuż mazurskich wiosek: Krutyń, Wojnowo z klasztorem Staroobrzędowców, Ukta. To właśnie tu w pełni sezonu można spotkać liczne rzesze turystów. Najbardziej chyba znanym turystą na szlaku Krutyni był Melchior Wańkowicz. Na początku lat 30. XX w. przepłynął on odcinek ze Spychowa do Jez. Nidzkiego, a jego książka pod tytułem „Na tropach Smętka” była pierwszym opisem turystycznym szlaku. Nie tylko walory krajoznawczo-przyrodnicze, ale także rozbudowana infrastruktura przyciąga nas po raz drugi na ten atrakcyjny szlak wodny. Widoczne są z kajaka pięknie położone stanice wodne, pola namiotowe i pensjonaty. Oferują miejsca noclegowe, mazurskie specjały a dla smakoszy ryb występującą tu sieję i sielawę. Tylko na tym szlaku spotkamy tak dużą ilość wypożyczalni różnego sprzętu pływającego. Jest to chyba europejskie „zagłębie kajakowe”. Kajaki w wodzie, kajaki na drodze, kajaki przy brzegu. Krętymi, wąskimi drogami mkną busy z turystami i lawetami zapełnionymi kajakami. Wynajęcie, odbiór i transport kajaka – żaden to problem. Wracamy na szlak. Nasza trasa kajakowa jest łatwa, tylko gdzieniegdzie występują przeszkody w postaci płycizn, nisko zwisających konarów drzew czy kamienistego dna. Nasi goście z Litwy dzielnie pokonują przeszkody i instruują się krzycząc: lewieje, prawieje. Po zachowaniu kajaka mogłoby się wydawać, że „lewieje” znaczy „skręcaj w prawo”. Manewry, przenoska kajaka to raczej urozmaicenie niż utrudnienie. W miejscowości Zielony Lasek przenosimy kajaki. Zielony Lasek to część wsi Krutyński Piecek leżącej w odległości na "rzut beretem" od wsi Krutyń. Stoi tam XIX-wieczny młyn, który dzisiaj już nie miele ziarna. Działa tam elektrownia wodna. Nad lustrem wody widać zbliżające się do brzegu żółte czapeczki, które wcześniej w tatarakach wyglądają jak kwiaty kaczeńca. Mogłoby się wydawać, że to aż do młyna dopłynęła jedna z pływających tu wysp porośnięta kaczeńcami. A to przecież nie kto inny jak uczestnicy spływu, budowlani z Mazowsza. Jeszcze chwila i będziemy w Porcie „Rosocha”. Tam na nas czeka posiłek regeneracyjny i krótka przerwa na kolejną rzeczną kąpiel. Jest ciepło. Ruszamy dalej, do Ukty. W oddali słyszymy głos zachęcający do spróbowania „świeżych bułeczek, które mama dopiero upiekła”. Starzy bywalcy twierdzą, że ten głos słychać już kilkanaście lat. Najpierw był cienki, dziecięcy a teraz już jest gruby, silny. Pewnie zmienia się z wiekiem chłopca, który nieprzerwanie przez te lata oferuje ciepłe bułeczki. Biznes is biznes. Po drodze mijamy widoczny w oddali Klasztor Filiponów w Wojnowie, gdzie można obejrzeć ikony, krzyże i zdjęcia starowierców oraz stary cmentarz. Tu rzeka płynie szeroko, leniwie. W oddali widać most drogowy. Za mostem kończy się nasz krutyński, rzeczny spacer. Pora wracać do ośrodka. Nikt nie czuje zmęczenia. Korzystamy jeszcze z kąpieli wodnych i słonecznych. W żółtych czapeczkach wyglądamy jak kaczeńce, które same poruszają się po piaszczystym brzegu w Ukcie. Teraz w słońcu całkiem dobrze prezentują się nasze czarne koszulki z logo kampanii OSHA. Kajaki na lawetę. Wracamy.
W sali konferencyjnej ośrodka „Mazur-Syrena” oczekują już na nas wykładowcy. Dalszą część dnia poświęcamy na szkolenie. Najpierw trochę informacji od Punktu Konsultacyjnego NOT w Ostrołęce nt. możliwości pozyskiwania wsparcia ze środków UE, o funduszach pożyczkowych i do tego cały pakiet materiałów przygotowanych dla każdego uczestnika szkolenia. Będziemy mieli co czytać w domu, ale chyba lepiej skontaktować się bezpośrednio z konsultantem PK w Ostrołęce. Płynnie przeszliśmy do tematu zasadniczego „Bezpieczna eksploatacja maszyn, urządzeń i budynków”. Omówiliśmy praktyczne aspekty dyrektyw UE w powiązaniu z prawodawstwem polskim. Dużo interesujących informacji przydatnych w pracy ale i w codziennych zajęciach. Wspólnie analizujemy przyczyny wypadków, do których mogło nie dojść. Widzimy bogaty serwis fotograficzny, który potwierdza lekkomyślność, brak ostrożności a czasami wręcz ignorancję w odniesieniu do praw fizyki. Tak wciągnęliśmy się w te rozważania, że nie zauważyliśmy oczekującej nas w plenerze kolacji. W miłej atmosferze przy ognisku i biesiadnych piosenkach podziwialiśmy piękno gwiaździstego mazurskiego nieba rozpościerającego się na nami. Początkowo wydawało się, że będziemy biesiadować wspólnie z komarami, ale po chwili okazało się, że nasz repertuar im się nie spodobał. Zostaliśmy sam na sam ze szmerem płynącej tuż obok rzeki i trzaskiem płonących gałęzi. Jest cool.


Rano po śniadaniu stawiamy się na szkolenie dotyczące systemu oceny zgodności, dyrektyw nowego podejścia. A to wszystko w powiązaniu z bezpieczną eksploatacją i konserwacją maszyn, urządzeń i budynków. W szkoleniu wykorzystujemy informacje z CIOP, PIP. Jesteśmy punktualni. I kto by pomyślał, że drzemie w nas jeszcze tyle energii. I tu najpierw pojawia się informacja o działalności punktu informacyjnego MJWPU (Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Programów Unijnych) w Ostrołęce i podobnie jak dzień wcześniej płynnie przechodzimy do tematów bardziej technicznych. Organizatorzy każdego dnia wręczali nam całe pakiety materiałów dydaktycznych. Widać, że wszystko zostało przygotowane właśnie dla nas z okazji spotkania w Krutyni. Tuż po szkoleniu organizatorzy zaprezentowali nam galerię foto z pikniku edukacyjnego. Myślami wróciliśmy jeszcze do minionego czasu. Były komentarze, dowcipy i śmiech. W ubiegłym roku na I spływie hitem był biały „pielgrzymkowy” kapelusik. W tym roku, żółta „kaczeńcowa” czapeczka. A jak będzie za rok? …
Ostatnia kąpiel w czystej wodzie Krutyni. Ostatnie wystawienie uśmiechniętej buzi do słońca. Trzeba wracać. Znowu spotkamy się za rok na III już spływie.