Brytyjscy naukowcy odkryli niedawno receptę na szczęście.
Jeśli myślisz Czytelniku, że szczęście da Ci awans albo podwyżka, masz rację, ale ...tylko przez kilka miesięcy. Z wielu badań wynika bowiem, że już po paru miesiącach Twoje zadowolenie z życia spadnie do wyjściowego poziomu. Nawet sukces w totolotku sprawi, że pół roku od odebrania wygranej będziesz tak samo szczęśliwy (lub nieszczęśliwy), jak przed wypełnieniem kuponu. Gwarancję trwałego szczęścia daje za to przeprowadzka w pobliże parku lub lasu. Badanie przeprowadzone na dużej, reprezentatywnej próbie ponad 10 tys. osób pokazuje, że w tym przypadku efekt zwiększonego szczęścia utrzymuje się niezmiennie, nawet po upływie wielu lat od zamieszkania w okolicach nieskażonej zieleni.

Niestety, wychodzi na to, że nauka (brytyjska) swoje, a rzeczywistość (polska) też po swojemu. Weźmy taką gminę Smołdzino – 65 % jej terytorium to Słowiński Park Narodowy, kilka ścisłych rezerwatów przyrody, niektóre o unikatowym na europejską skalę charakterze. Gmina jest jednocześnie – i to głównie dzięki posiadaniu tego ekologicznego bogactwa – jedną z najbiedniejszych gmin w Polsce. Okazuje się, że jej mieszkańcom nie wystarcza do szczęścia nazywanie mikroregionu, gdzie przyszło im żyć, EkoGminą. Oni po prostu by chcieli, jak inni mieszkańcy pomorskich sołectw, mieć porządne drogi, wodociągi, kanalizację oraz dobrze funkcjonująca oświatę. Marzą im się miejsca pracy, które stracili wraz z likwidacją państwowych gospodarstw rolnych. Niestety, budżet Smołdzina jest w katastrofalnym stanie, zaś największą barierą rozwoju gminy są właśnie przepisy dotyczące parków narodowych i ich otulin („Ekologicznie znaczy w niedostatku”, s. 10).

Źródłem nieszczęść może być też podział administracyjny. SLD ma pomysł, by wrócić do 49 województw i przy okazji – zlikwidować powiaty. Można dyskutować, czy taka decentralizacja województw odbije się centralizacją państwa? Faktem jest jednak, że powiaty to twór jakby niedorobiony, a partie i politycy nie robią nic, aby uczynić z nich bardziej sprawne, lepiej służące obywatelom ogniwa samorządowo-administracyjne. Zamiast tego na powiaty stopniowo nakłada się nowe obowiązki, bez zapewnienia środków na ich realizację. Weźmy taki powiat Konin – jak w soczewce widać na jego przykładzie wszystkie niedoskonałości powiatowej władzy („Biedne ogniwo”, s.12).